ghughj

ghughj

czwartek, 8 maja 2014

Wtorek

      Budzisz się. Przed Tobą kolejny samotny dzień. Sięgasz po telefon, dostałaś wiadomość. "Idziesz na angielski?", koleżanka z grupy. Chwilę się wahasz, nie lubisz tej baby, która przez półtorej godziny gada o du*ie Maryni. Odpisujesz "tak". Spuszczasz nogi z łóżka i siedzisz tak przez minutę. Człapiesz do łazienki, później zaliczasz kuchnię. Nastawiasz wodę na kawę, ostatnio tylko ona jest Twoim śniadaniem. Wrzucasz książkę do torby, wydaje Ci się, że o czymś zapomniałaś ale nie jesteś w stanie sobie przypomnieć o czym. Włączasz telewizor, akurat lecą wiadomości sportowe. Odkładasz pilot na ławę lecz kiedy znów patrzysz w kolorowe okienko telewizora widzisz w nim twarz Twojego sąsiada. Chwilę stoisz zdumiona. Już wiesz dlaczego Jego twarz wydawała Ci się znajoma. Twój eks uwielbiał siatkówkę, ciągał Cię na wszystkie możliwe mecze. Słyszysz, że woda się zagotowała. W pośpiechu wypijasz kawę i biegniesz do swojego samochodu. Po drodze spotykasz Bruneta z Brunetką i synkiem. Zapraszają Cię wieczorem na kawę. Zgadzasz się chociaż masz nadzieję, że uda Ci się jakoś wykręcić. Wymieniasz się numerem telefonu z Brunetką- Pauliną.     Stukasz długopisem o ławkę i odliczasz ostatnie minuty do końca zajęć. Jednak Twoje prośby zostały wysłuchane i zajęcia kończą się 15 minut wcześniej. Dziewczyny ciągnął Cię na piwo, odmawiasz, jesteś samochodem poza tym nie przepadasz za piwem. Zaczęło padać, podsuwasz wyżej kołnierz i biegniesz na parking. Wsiadasz za kółko i przestawiasz lusterko, poprawiasz włosy i ścierasz lekko rozmazany tusz. Wrzucasz wsteczny i jedziesz do supermarketu bo po kilku dniach obserwacji stwierdziłaś, że samym powietrzem się nie najesz. 
     Wnosisz ciężkie torby na trzecie piętro, przeklinając ojca, że nie kupił Ci mieszkania na parterze. Otwierasz drzwi i nie zdejmując butów idziesz prosto do kuchni zostawić zakupy. Zauważasz, że zostawiłaś po sobie brzydkie, mokre plamy z błota. Wracasz do przedpokoju, zdejmujesz kurtkę i buty i idziesz po mop. Słyszysz dzwonek swojego telefonu, wiadomość. "Zapraszamy o 17. Paulina.". Przeklinasz się w duchu kiedy odpisujesz "Dziękuję za zaproszenie, na pewno przyjdę". Dlaczego tak napisałaś? Bo chcesz się spotkać z Nim, przyznajesz w duchu. Starasz się Go sobie wybić z głowy, ale cały czas tam siedzi. Jesteś głupia, myśląc o nim. Jest żonaty i dzieciaty, szczęśliwy w swoim małżeństwie. Nawet nie próbuj mu tego rozbijać. Ale mimo to wiesz, że pójdziesz tam dzisiaj wieczorem i spędzisz z nimi kilka godzin, sztucznie się uśmiechając i grzecznie prowadząc nudną konwersację. 
     Gotujesz jakiś prowizoryczny obiad, który ma Ci starczyć przynajmniej na dwa dni. Grzebiesz widelcem w rozgotowanym makaronie, o którym zapomniałaś. Potrawa jest zjadliwa dzięki sosowi, który zawsze wychodzi Ci bardzo dobry. Do 17 masz jeszcze półtorej godziny. Uświadamiasz sobie, że nie masz nic dla gospodarzy. Przez chwile myślisz co mogła byś im dać. Wino, Twój barek jest ich pełen. Wyciągasz pierwsze lepsze i stawiasz na kuchennym stole. Maszerujesz do łazienki zrobić delikatny makijaż. Rzadko się malujesz, na co dzień wystarcza tusz i pomadka. Teraz starannie rozprowadzasz niewielką warstwę podkładu, następnie maczasz pędzel w bronzerze delikatnie rozprowadzając go na policzku. Rzęsy pociągasz tuszem więcej razy niż zwykle. Przeglądasz się w lustrze, wyglądasz nieźle. Drepczesz do szafy, wyjmujesz czarne rurki i białą koszulkę. Krytycznie patrzysz w lustro, wyglądasz jak byś szła na maturę. Zmieniasz koszulkę na miętową, od razu lepiej. Przeczesujesz swoje blond włosy palcami, żeby nadać im trochę objętości. Zakładasz skórzaną kurtkę i czarne botki z ćwiekami. Łapiesz butelkę wina, jeszcze raz przelotnie przeglądasz się w lustrze i wychodzisz. 
     U Brunetów spędzasz miły wieczór. Spędziłaś tam więcej czasu niż zamierzałaś. Brunet coraz bardziej Ci się podoba, przez co masz wyrzuty sumienia w stosunku do Brunetki. Twoje serce kilka razy podskoczyło do gardła kiedy przypadkiem trąciliście się łokciem czy przelotnie musnęliście się dłońmi. Kiedy wychodziłaś, pocałował Cię w policzek, na chwilę zamarłaś. 
     Zamykasz drzwi swojego mieszkania z oddechem ulgi. Starasz się uporządkować myśli. Miotasz się po mieszkaniu jak zwierzę w klatce. 
Zmęczona kładziesz się do łóżka ale zasypiasz dopiero po wielu godzinach dręczącego przewracania się z boku na bok. 


_________________________________________________________________



Hohoho!! A oto i nowy rozdział :D

Winiarski kapitanem, Lubię to!! :D

Rozbawił mnie komentarz jednej ze stron na fb, że z 9 to może grać tylko Bartman i to brak szacunku dla niego i szkoda, że nikt nie utożsamia 9 z Bartmanem. No cóż... Nie Zibi pierwszy, nie ostatni grał z numerem 9. Dla mnie na przykład nie ma znaczenia kto z jakim numerkiem gra na koszulce tylko czy zdobywa punkty ale najwyraźniej dla niektórych ważniejsza jest liczba na plecach. Dla zawodnika to raczej bez różnicy czy gra z 9, 10 czy 12. Ja swego czasu grałam z 11 ale nie miała bym problemu założyć jakiegokolwiek innego numerka. Tak, że take it easy ludzie :D

Lecem grać w siatkę ze znajomymi, narga! :D

Do przyszłego poczytania:

T.
 

3 komentarze:

  1. Coś mi się wydaje, że te przypadkowe muśnięcia, nie były wcale takie przypadkowe :D
    No, ale co ja tam mogę wiedzieć.. :D
    W wolnej chwili zapraszam na wkręt czternasty na http://zycie-to-zwykla-sciemniara.blogspot.com/
    Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetny rozdział zgadzam się że to nie było przypadkowe muśnięcie :)
    Czekam na kolejny.
    Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  3. super rozdział czekam :) na następny i zapraszam na piątkę :
    http://moje-zycie-to-siatkowka.blogspot.com/2014/05/piec.html

    OdpowiedzUsuń