Budzisz się. Przed Tobą kolejny samotny dzień. Sięgasz po telefon,
dostałaś wiadomość. "Idziesz na angielski?", koleżanka z grupy. Chwilę
się wahasz, nie lubisz tej baby, która przez półtorej godziny gada o
du*ie Maryni. Odpisujesz "tak". Spuszczasz nogi z łóżka i siedzisz tak
przez minutę. Człapiesz do łazienki, później zaliczasz kuchnię.
Nastawiasz wodę na kawę, ostatnio tylko ona jest Twoim śniadaniem.
Wrzucasz książkę do torby, wydaje Ci się, że o czymś zapomniałaś ale nie
jesteś w stanie sobie przypomnieć o czym. Włączasz telewizor, akurat
lecą wiadomości sportowe. Odkładasz pilot na ławę lecz kiedy znów
patrzysz w kolorowe okienko telewizora widzisz w nim twarz Twojego
sąsiada. Chwilę stoisz zdumiona. Już wiesz dlaczego Jego twarz wydawała
Ci się znajoma. Twój eks uwielbiał siatkówkę, ciągał Cię na wszystkie
możliwe mecze. Słyszysz, że woda się zagotowała. W pośpiechu wypijasz
kawę i biegniesz do swojego samochodu. Po drodze spotykasz Bruneta z
Brunetką i synkiem. Zapraszają Cię wieczorem na kawę. Zgadzasz się
chociaż masz nadzieję, że uda Ci się jakoś wykręcić. Wymieniasz się
numerem telefonu z Brunetką- Pauliną. Stukasz
długopisem o ławkę i odliczasz ostatnie minuty do końca zajęć. Jednak
Twoje prośby zostały wysłuchane i zajęcia kończą się 15 minut wcześniej.
Dziewczyny ciągnął Cię na piwo, odmawiasz, jesteś samochodem poza tym
nie przepadasz za piwem. Zaczęło padać, podsuwasz wyżej kołnierz i
biegniesz na parking. Wsiadasz za kółko i przestawiasz lusterko,
poprawiasz włosy i ścierasz lekko rozmazany tusz. Wrzucasz wsteczny i
jedziesz do supermarketu bo po kilku dniach obserwacji stwierdziłaś, że
samym powietrzem się nie najesz.
Wnosisz
ciężkie torby na trzecie piętro, przeklinając ojca, że nie kupił Ci
mieszkania na parterze. Otwierasz drzwi i nie zdejmując butów idziesz
prosto do kuchni zostawić zakupy. Zauważasz, że zostawiłaś po sobie
brzydkie, mokre plamy z błota. Wracasz do przedpokoju, zdejmujesz kurtkę
i buty i idziesz po mop. Słyszysz dzwonek swojego telefonu, wiadomość.
"Zapraszamy o 17. Paulina.". Przeklinasz się w duchu kiedy odpisujesz
"Dziękuję za zaproszenie, na pewno przyjdę". Dlaczego tak napisałaś? Bo
chcesz się spotkać z Nim, przyznajesz w duchu. Starasz się Go sobie
wybić z głowy, ale cały czas tam siedzi. Jesteś głupia, myśląc o nim.
Jest żonaty i dzieciaty, szczęśliwy w swoim małżeństwie. Nawet nie
próbuj mu tego rozbijać. Ale mimo to wiesz, że pójdziesz tam dzisiaj
wieczorem i spędzisz z nimi kilka godzin, sztucznie się uśmiechając i
grzecznie prowadząc nudną konwersację.
Gotujesz
jakiś prowizoryczny obiad, który ma Ci starczyć przynajmniej na dwa
dni. Grzebiesz widelcem w rozgotowanym makaronie, o którym zapomniałaś.
Potrawa jest zjadliwa dzięki sosowi, który zawsze wychodzi Ci bardzo
dobry. Do 17 masz jeszcze półtorej godziny. Uświadamiasz sobie, że nie
masz nic dla gospodarzy. Przez chwile myślisz co mogła byś im dać. Wino,
Twój barek jest ich pełen. Wyciągasz pierwsze lepsze i stawiasz na
kuchennym stole. Maszerujesz do łazienki zrobić delikatny makijaż.
Rzadko się malujesz, na co dzień wystarcza tusz i pomadka. Teraz
starannie rozprowadzasz niewielką warstwę podkładu, następnie maczasz
pędzel w bronzerze delikatnie rozprowadzając go na policzku. Rzęsy
pociągasz tuszem więcej razy niż zwykle. Przeglądasz się w lustrze,
wyglądasz nieźle. Drepczesz do szafy, wyjmujesz czarne rurki i białą
koszulkę. Krytycznie patrzysz w lustro, wyglądasz jak byś szła na
maturę. Zmieniasz koszulkę na miętową, od razu lepiej. Przeczesujesz
swoje blond włosy palcami, żeby nadać im trochę objętości. Zakładasz
skórzaną kurtkę i czarne botki z ćwiekami. Łapiesz butelkę wina, jeszcze
raz przelotnie przeglądasz się w lustrze i wychodzisz.
U
Brunetów spędzasz miły wieczór. Spędziłaś tam więcej czasu niż
zamierzałaś. Brunet coraz bardziej Ci się podoba, przez co masz wyrzuty
sumienia w stosunku do Brunetki. Twoje serce kilka razy podskoczyło do
gardła kiedy przypadkiem trąciliście się łokciem czy przelotnie
musnęliście się dłońmi. Kiedy wychodziłaś, pocałował Cię w policzek, na
chwilę zamarłaś.
Zamykasz
drzwi swojego mieszkania z oddechem ulgi. Starasz się uporządkować
myśli. Miotasz się po mieszkaniu jak zwierzę w klatce.
Zmęczona kładziesz się do łóżka ale zasypiasz dopiero po wielu godzinach dręczącego przewracania się z boku na bok.
_________________________________________________________________
Hohoho!! A oto i nowy rozdział :D
Winiarski kapitanem, Lubię to!! :D
Rozbawił mnie komentarz jednej ze stron na fb, że z 9 to może grać tylko Bartman i to brak szacunku dla niego i szkoda, że nikt nie utożsamia 9 z Bartmanem. No cóż... Nie Zibi pierwszy, nie ostatni grał z numerem 9. Dla mnie na przykład nie ma znaczenia kto z jakim numerkiem gra na koszulce tylko czy zdobywa punkty ale najwyraźniej dla niektórych ważniejsza jest liczba na plecach. Dla zawodnika to raczej bez różnicy czy gra z 9, 10 czy 12. Ja swego czasu grałam z 11 ale nie miała bym problemu założyć jakiegokolwiek innego numerka. Tak, że take it easy ludzie :D
Lecem grać w siatkę ze znajomymi, narga! :D
Do przyszłego poczytania:
T.
Coś mi się wydaje, że te przypadkowe muśnięcia, nie były wcale takie przypadkowe :D
OdpowiedzUsuńNo, ale co ja tam mogę wiedzieć.. :D
W wolnej chwili zapraszam na wkręt czternasty na http://zycie-to-zwykla-sciemniara.blogspot.com/
Pozdrawiam ;*
Świetny rozdział zgadzam się że to nie było przypadkowe muśnięcie :)
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejny.
Pozdrawiam ;*
super rozdział czekam :) na następny i zapraszam na piątkę :
OdpowiedzUsuńhttp://moje-zycie-to-siatkowka.blogspot.com/2014/05/piec.html